niedziela, 7 października 2012

No. 20

Czy Wy też jesteście w posiadaniu ubrań, których nie macie serca wyrzucić? U mnie takie rzeczy wiszą w samym końcu szafy. Ukryte przed światem, wśród innych ciuchów, których nigdy nie noszę, czekają na swój Wielki Powrót. Jednakże każde porządki w szafie kończą się w chwili, gdy w swoje ręce biorę pierwszą (nienoszoną od wieków) rzecz i wspominam młodzieńcze lata, gdy była ona moim ulubionym ciuchem. Pół biedy, gdy jestem pewna, że niektórych ubrań już nigdy nie wykorzystam w żadnym zestawie. Prawdziwy problem rodzi się w chwili, gdy nadal czuję miętę do danej rzeczy i nadal widzę szansę na "dalszą" współpracę (w takich chwilach przemawia przeze mnie mania zbieractwa, której przeważnie nie mam, albo chociaż staram się ją odpowiednio ukryć przed światem).
Taki problem całkiem przypadkiem dopadł mnie dzisiaj rano,gdy szykowałam się do wyjścia. Jak to bywa każdego dnia - nie miałam się w co ubrać. Zrezygnowana zanurkowałam w głąb szafy w nadziei, że znajdę którąś z sukienek z jesiennej kolekcji Michael'a Korsa. Ku mojemu zdziwieniu wyłoniłam się z szafy z czymś co zupełnie nie przypominało sukienki. Moim oczom objawiła się moja krótka, dżinsowa spódniczka. Przypomniawszy sobie jak chętnie ją ubierałam jeszcze kilka lat temu, poczułam pewien niesmak. Przecież noszenie miniówek, które dość często kojarzą się z kiczem i tandetą, jest faux pa. Po tych krótkich przemyśleniach, spódniczka wróciła do szafy.
Zegarek tykał, czasu na wyszykowanie się miałam co raz to mniej (a tak szczerze to już dawno byłam spóźniona), a w szafie wciąż nie widziałam ubrania wartego uwagi. W akcie desperacji chwyciłam ponownie dżinsową miniówkę i założyłam na siebie i tak już pozostała na mnie do końca dnia. Do tego zwiewna bluzka z rękawem do łokcia  (oczywiście w jasnym kolorze, wystarczy, że nogi rzucał się w oczy w kolorowych rajtkach, tzn. rajstopach ;D), delikatne dodatki w postaci kolorowego paska i drobnej biżuterii, luźniejsze buty i ku mojemu zdziwieniu - nie wyglądałam tandetnie!!! Nie dowierzając lustrom w moim domu, wyszłam pokazać się światu. W oczekiwaniu na krytyczne spojrzenia dziewcząt ubranych od stóp do głów w ubrania z Zary czy też Mango (żeby nie było, ja tu nikogo nie krytykuję, gdyż sama często zaglądam do takich sklepów) zignorowałam większość komplementów od moich znajomych, rodziny, chłopaka...no generalnie chyba od wszystkich. Bilans dzisiejszego dnia jest następujący: zero krzywych spojrzeń, zero złych opinii, zaczepki dwóch przystojniaków na ulicy (no dobra, to się nie liczy...w końcu to blog o modzie...), milion pozytywnych komentarzy. Wniosek: nie taka dżinsowa miniówka straszna, jak ją podejrzewałam o to ;D



(źródło: http://miniowki.pl)




Niestety nasuwa się też kolejny wniosek. Utarło się w naszych opiniach, ze ubrania krótkie, wydekoltowane, obcisłe (ogólnie "sexy", mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi) nie mogą znaleźć swojego miejsca w modnej stylizacji. Czy ubranie z etykietką "sexy" może być modne, czy już zawsze będzie kojarzone z kiczem?



(źródło: http://i.iplsc.com)
(źródło: http://miniowki.pl)






















PS 1 Wybaczcie nieciekawe zdjęcia, ale wyobraźcie sobie, że znalezienie jakichkolwiek wartych uwagi (w tym temacie) okazało się niezwykle trudnym zadaniem... To chyba znak, że pora robić własne zdjęcia.
 PS 2 W ramach wyjaśnienia - pod pojęciem "mini spódniczka" rozumiem spódniczkę (nie pasek 10 cm), która jest stosownej długości i nie krępuje ruchów :)

czwartek, 20 września 2012

No. 19

Wśród ogólnie przyjętej opinii to kobiety znają się na modzie, a mężczyźni...cóż...po prostu mają przy sobie kobiety ;D Jakże krzywdzący jest ten stereotyp w stosunku do panów. Wystarczy trochę poszukać w internecie by znaleźć prawdziwe perełki wśród (bardzo nielicznych) męskich blogów. A przecież panowie też lubią dobrze wyglądać. W związku z powyższym dzisiaj powrót do postu o ikonach stylu, ale tym razem o tych męskich ikonach :) oczywiście nie da się w jednym poście opisać wszystkich postaci, bo wbrew pozorom jest spora lista modnych mężczyzn.


David Beckham
Czy to za sprawą żony, czy też stylistów, czy nawet jego wewnętrznego poczucia stylu, jego wygląd (ubiór) jest zawsze nienaganny. Zdecydowanie lubi stylizacje męskie, ale dopasowane do jego osobowości i aktualnych trendów. Styl warty uwagi.

(źródło: i.telegraph.co.uk)


(źródło: totalfootballmadness.com)

(źródło: timeinc.net)
(źródło: pictures.stylebistro.com)

niedziela, 16 września 2012

No. 18

Back to the 60's! 
Dzisiaj krótki post, ale to dla tego, że chciałam się z Wami szybko podzielić swoją nową (pewnie już tysięczną ;D) miłością. 
Michael Kors zapewnił nam powrót lat 60.  w świetnym wykonaniu. Kolekcja, którą zaprezentował na NYFW trafiła w moje serce niczym strzała Amora. Klasyczne kroje i kolory, ze względu na mój dość intensywny typ urody, pasuję do mnie i zawsze czuję się w nich kobieco. Nadchodzący sezon wiosna/lato 2013 będzie wspaniały (będzie mój!) ;D

Great fashion designer - Michael Kors, once again came into my heart like a Cupid's arrow. His collection at Mercedes-Benz Fashion Week presented a veritable masterpiece. Classic style and colors definitely fit me. The upcoming spring / summer 2013 will be (my!) amazing  ;D



(source: mbfashionweek.com)
(source: mbfashionweek.com)
(source: mbfashionweek.com)

(source: mbfashionweek.com)
(source: mbfashionweek.com)




PS 1 Chyba muszę poświęcić więcej czasu NYFW jak i innym zagranicznym tygodniom mody, bo widzę, że znajdę dużo inspiracji dla Was jak i dla siebie :)

PS 2 W ramach "odświeżania " mojego języka angielskiego doszłam do wniosku, że pisząc tutaj będę systematycznie powtarzała wszystko. Dodatkowo liczę na Wasze wsparcie, tzn. jeżeli widzicie jakiś błąd - piszcie :)

PS 3 Zwróćcie również uwagę na męską kolekcję, czyż nie jest świetna? :)

piątek, 7 września 2012

No. 17

Marilyn Monroe, Audrey Hepburn, Twiggy, Coco Chanel...mogłabym tak długo wymieniać, a nie miałoby to sensu, bo bym część z Was zanudziła na śmierć (i kto by wtedy tu zaglądał?!). Nie jest tajemnicą, że wymienione przeze mnie damy są świetnie znane ze swoich charakteryzacji i nikt nie zaprzeczy, że są ikonami stylu. Często na różnych portalach i blogach czytamy o nich (a przynajmniej ja czytam ;D) jak bardzo zainspirowały swoim stylem dzisiejsze kobiety, tak więc i ja postanowiłam napisać coś o swoich autorytetach w dziedzinie stylizacji. Nie będę jednak powielać tematu wspomnianych sław i nie będę streszczać swojej wypowiedzi by wszystkie swoje sekrety na raz Wam zdradzić (o nieee, nie ma tak łatwo). 
Ikon stylu warto szukać wśród współczesnych sław, gdyż wiele zachwyca swoją oryginalnością czy też elegancją i tym sposobem przejdę do konkretnej osoby o jakiej chciałam dzisiaj napisać (możecie odetchnąć z ulgą, to już koniec tego krótkiego wstępu) - Emma Watson. 

(źródło: emmawatson.com)


Przyznam, że ciężko było mi zaakceptować fakt, że jest nawet "fajna", i że"fajnie się ubiera" choć określenia te są dość krzywdzące dla niej. Może poniekąd jej zazdrościłam (zawsze!) nienagannych stylizacji, idealnego makijażu i fryzur, ale to chyba normalne zachowanie. Na szczęście dziś w pełni doceniam jej styl, chwalę i dzielę się tym z innymi. Każdą jej stylizację najchętniej bym z niej zdjęła i założyła na siebie. Każdy element współgra z całością. Nie ubiera się wulgarnie, ani prowokacyjnie. Można ją rozpoznać po elegancji, jej ubiory są zawsze dostosowane do jej wieku czyli coś pomiędzy dziewczęcymi, a kobiecymi stylizacjami. Jest jedną z niewielu współczesnych młodych dziewcząt, które nie próbują być "sexy" na siłę, nie postarzają się swoimi stylizacjami. 

Pozwolę sobie na stwierdzenie, iż Emma Watson to współczesna Audrey Hepburn :)

(źródło: news-people.com)
(źródło: fanpop.com)


(źródło: zimbio.com)




(źródło: zimbio.com)
(żródło: gotceleb.com)























poniedziałek, 3 września 2012

No. 16

Nadszedł wrzesień, a wraz z nim koniec wakacji. Nie ma już odwrotu, Lato powoli pakuje swoje walizki by wkrótce nas opuścić, za to Jesień zagląda nam już przez ramię,  ciekawa nowych zdobyczy w naszych szafach. 
U mnie jak co roku, inauguracja "modowego" sezonu jesień/zima przesuwa się do października. Wrzesień uznaję za miesiąc przemyśleń i przygotowań do (nie)wielkich zmian w mojej szafie. Ale od czego zacząć? Przede wszystkim najpierw przeglądam wszystkie cieplejsze rzeczy, które gdzieś zakopałam w stosie letnich ubrań. Moda lubi często powracać, podobnie jak moja miłość do dawno kupionych spodni czy sukienek. Często bywa tak, że ciuch kupiony lata temu i nigdy nie noszony może okazać się absolutnym hitem nadchodzącego sezonu. Po wstępnym rozeznaniu się w swoich rzeczach warto zajrzeć do szaf naszych mam ze starymi ich ubraniami, bo często kryją się tam wyjątkowe perełki. Znając już swoje ciuchowe zasoby możemy pomyśleć o ewentualnych zakupach. Zazwyczaj wygląda to tak, że jedynym wnioskiem do jakiego dochodzę jest to, iż nie posiadam żadnych ubrań i trzeba wydać majątek, żeby uzupełnić te straszne braki  ;D na szczęście po chwili zamroczenia, wracam do normalności i patrząc na swoją szafę widzę już te wszystkie ubrania, a nie czarną dziurę.
Od dziś (mając w pamięci pokazy m.in. z polskiego tygodnia mody jak i tych zagranicznych) rozpoczynam przygotowania pełna parą. Jeśli jednak brakuje Wam pomysłu na ten sezon, potrzebujecie inspiracji to w ramach przypomnienia przedstawiam kilka propozycji z kolekcji Designer Avenue FW 2012/13, gdyż (jak niektórzy pamiętają) kolekcje OFF sezon były już u mnie na blogu :)

Berenika Czarnota 
Ciekawe pomysły na dobrze znane wszystkim swetry.






Bizuu
Kolorystyka nie wywołuje większych emocji, ale te tkaniny i kroje zachwycają! Tu prezentuję tylko wybrane kreacje, choć wszystkie ubrania są zniewalające i zasłużyły na wyróżnienie. Już wiem, że jedna z tych sukienek znajdzie się na mojej świątecznej lub urodzinowej liście z życzeniami ;p








Pitchouguina
Muszę przyznać, że pierwszy raz w tym roku zwróciłam uwagę na tę markę i tak mnie urzekła, iż postanowiłam podzielić się nią z Wami. Pośród wielu kolekcji jesiennych, ta wydaję się być nieco inna (w pozytywnym tego słowa znaczeniu).








Orsay
W tym roku również dobrze znana marka Orsay wyjątkowo pozytywnie mnie zaskoczyła. Myślę, że w tym roku swoje zakupy rozpocznę właśnie od tej sieci sklepów.






(wszystkie zdjęcia: P. Stoppa / Fashion Week Poland)

wtorek, 10 lipca 2012

No. 15

Wreszcie nadeszły te dni (tygodnie, a nawet i miesiące) wypoczynku po bardzo pracowitym okresie. Bardzo żałuję, że musiałam pozwolić sobie na tak długą przerwę w pisaniu, ale niestety ilość zaliczeń i egzaminów końcowych była przeogromna. Na szczęście teraz mogę w pełni poświęcić się pisaniu i odświeżaniu bloga.
Mając już za sobą ten krótki wstęp nie pozostaje mi nic innego jak przejść to pisania o modzie, a dużo się tego uzbierało. Miał to być post o typowej modzie wakacyjnej, ale związku z tym, iż ostatnimi czasy dość często bywałam w teatrach, postanowiłam napisać coś o modzie tej bardziej wyjściowej.
Szczerze mówiąc nigdy wcześniej się nie zastanawiałam nad tym jak należy się ubierać do teatru. Byłam pewna, że zawsze tak samo jak wszyscy - elegancko. No i okazało się, że byłam w błędzie. jest kilka reguł, którymi (prawdopodobnie) kierują się ludzie wybierający się do teatru.

Reguła I: Strój uzależniamy od dnia tygodnia.
Wydawało mi się to dość dziwne, ale okazało się dość praktyczne. W dniach poniedziałek - czwartek obowiązują luźne stroje. Wychodzimy do teatru niemalże w tych samych ubraniach co do pracy. Oczywiście wciąż zachowujemy nutkę elegancji, mało wyczuwalną (np. ładnie upięte włosy, efektowna biżuteria lub szpilki). Pytacie dlaczego praktyczne, cóż...a czy Wam w tygodniu, gdy jesteście zmęczeni, chce się stroić? :) Jeżeli chodzi o pozostałe dni, tutaj już eleganckie ubrania są wręcz obowiązkowe. Wśród Panów za dużo nie ma do pisania, bo poza garniturem nie mają większego wyboru. Wśród Pań jest to prawdziwy pokaz wszystkiego co mają najdroższego w domu. Najlepsze sukienki, buty biżuteria, piękne fryzury... Ewidentnie po całym tygodniu skromnych kreacji, trzeba to sobie "odbić".


(źródło: afterparty.pl)

Reguła II: Wykupione miejsca wpływają na "zawartość procentową elegancji" ubiorów.
Im lepsze miejsca bliżej sceny tym lepiej należy się ubrać, niech inni wiedzą, że poza wykupieniem najdroższych miejsc jest na stać na najlepsze ubrania - przynajmniej ja to sobie tak tłumaczę. Trudno jest dojść do innych wniosków gdy widzę ludzi siedzących pod samą sceną ubranych jak na czerwony dywan i tych, którzy siedzą na balkonie ubranych w dżinsy...t-shirty...okazjonalnie marynarki lub żakiety... A żyjąc na tym świecie, trudno jest nie łączyć elegancji z bogactwem - choć nie zgadzam się z tym.


(źródło; lansik.pl)


Reguła III: Im większa scena, tym lepsze ubrania.
Piękne, duże sceny zobowiązują do najlepszych kreacji. Przepych, szyk i elegancja jak najbardziej pożądane :) Jeżeli wybieramy się na kameralne przedstawienie, to ubieramy się podobnie jak byśmy wychodzili na zakupy do centrum handlowego.



(źródło: we-dwoje.pl)



Stosując się do tych reguł gwarantuję Wam, że nigdy nie będziecie obiektem drwin i będzie czuć się swobodnie wyglądając przy tym jak wszyscy inni...oczywiście jeżeli o to Wam chodzi... :) Wspomnę też, że post ten powstał jedynie z moich obserwacji, a teatry w jakich bywam mieszczą się w Łodzi... może inne miasta mają własne reguły :)


niedziela, 27 maja 2012

No. 14

Mówią, że kobieta zmienną jest, no i oczywiście mają rację - a już na pewno w moim przypadku. Tyle się opierałam, obiecywałam sobie nie ulec tej modzie, zarzekałam się, że kiedykolwiek jeszcze kupię coś w kwiatki (bo w końcu jedne buty, spinki do włosów i chyba spódniczka to wystarczający kwietnik w domu...) i co ostatnio kupiłam? No nie zgadniecie... Spódniczkę w kwiatki! Ale na swoje usprawiedliwienie mam to, iż nie jest to typowa kwiecista spódniczka. Urzekł mnie jej krój, jej zwiewność, delikatne guziczki, kolorystyka no i oczywiście te kwiatki (wyglądające jak bym sama pozbierała kilka z łąki i przykleiła do siebie ;D). No dobra, dla Was to może jednak jest to typowa spódniczka, ale wierzcie mi, że dla mnie jest wspaniała! :)



(źródło: http://www.bershka.com/webapp/wcs/stores/servlet/category/bershkapl/pl) 



A co do niej noszę? Cóż...miała być brzoskwiniowa bluzka, ale że Doux Chaton lubi koronkę, to oczywiście bluzeczka musiała mieć przynajmniej jakieś wstawki i tym sposobem w moje ręce wpadła oto kremowa bluzeczka z koronką na ramionach :) Jeżeli chodzi o buty to tu się nie wysiliłam, zeszłosezonowe brązowe koturny uznałam za idealny dodatek. Zestaw ten zdążyłam już wypróbować podczas ostatnich upałów i śmiało mogą powiedzieć, że jestem gotowa na lato :)



(źródło: http://www.bershka.com/webapp/wcs/stores/servlet/product/bershkapl/pl)






















 Ze względu na to, iż moje buty kupione już były jakiś czas temu i nie mogę zlokalizować żadnego ich zdjęcia, prezentuję wam buty Prima Moda, które są łudząco podobne do moich :)



(źródło: http://idolo.pl/moda/brazowe,sandaly,na,koturnie,prima,moda,wiosna,lato,2012,g,5944,21.html)

Wy też macie tak zmienne upodobania? ;D

środa, 16 maja 2012

No. 13

To już trzynasty post i ten nie będzie o tym co zwykle :) Dzisiaj nadeszła pora bym podzieliła się z Wami moim inspiracjami, stylizacjami gwiazd które mnie urzekły czy też postaci filmowych (lub serialowych). Byłam prawie pewna, że pierwszą postacią jaką wybiorę będzie któraś z bohaterek bardzo popularnego serialu "Plotkara", a tu niespodzianka! Pierwszą serialową postacią, której przypadł zaszczyt bycia wspomnianym przeze mnie jest bohaterka "Jak poznałem waszą matkę" ("How I met your mother") - Robin Scherbatsky grana przez Cobie Smulders.
Swoją drogą polecam serial, jest naprawdę wciągający:)

(źródło wszystkich zdjęć: http://wornontv.net/how-i-met-your-mother/robin/)




 Styl Robin jest połączeniem różnych światów. Z jednej strony jej stylizacje są bardzo kobiece i eleganckie, zaś z drugiej strony są niezobowiązujące i "luźne" (jeżeli wiecie co mam namyśli). Moją uwagę skupiły koszule Robin, które ewidentnie są ulubioną częścią garderoby bohaterki. Zawsze mnie zachwycają i dlatego też dziś skupię się na nich :)

 




Często poza samymi koszulami, zachwycam się całą stylizacją, i tak właśnie jest z ostatnim zestawem, który Wam zaprezentuję, a mianowicie połączenie przepięknej białej koszuli z czarnymi wstawkami (krój klasyczny) oraz zwykłych czerwonych spodni. Niby prosty zestaw, a nie ważne ile razy widzę odcinek, w którym Robin ma na sobie ten zestaw, nie potrafię powstrzymać unoszących się policzków i pojawiającego się uśmiechu na buzi :) Podziwiajcie ;p



Na koniec wspomnę jeszcze, że koszula i spodnie to nie jedyny zestaw tej bohaterki. Gustuje ona również w wielu innych ubraniach (sukienki, tuniki...), ale o tym może w innym poście. 
Jeżeli chodzi o mój zestaw koszul to jest on niewielki. Najbardziej jestem chyba dumna z koszuli o klasycznym kroju kupionej w Top Secret - cała w delikatne jasnoróżowe paski z białymi elementami takimi jak mankiety czy kołnierzyk. Ale chyba pora dorobić się nowej.

A jak Wam podobają się koszule Robin? Lubicie taki styl?

niedziela, 13 maja 2012

No. 12

Już miałam zrobić przerwę od pokazów, popisać o modzie bardziej codziennej, o trendach ulicznych, o nowościach w sklepie, no o czymkolwiek...tak chociaż jeden post...aż tu spadły na mnie jak grom z jasnego nieba dwa pokazy...opierałam się im kilka dni...ale gdy tylko ujrzałam pojedyncze projekty, moja wstrzemięźliwość poszła zakopać się pod ziemię... I tym oto sposobem ten post poświęcam absolutnie świetnej kolekcji Teresy Rosati i kolekcji Macieja Zienia (jesień/zima 2012/13).
Jak tu nie kochać mody, kiedy ludzie tworzą tak piękne kreacje?
Pokaz Teresy Rostai zatytułowany "Her Shine" kipi kobiecością. Te piękne tkaniny (niektóre nawet błyszczące), stonowane kolory (choć nie do końca), do tego baskinki i plisowania - coś pięknego! Projekty Pani Rosati są seksowne i glamour, są wręcz idealne by znaleźć się w mojej szafie :)






































(źródło: koktajl.fakt.pl)


W celu dalszej lektury i podziwiania kolekcji odsyłam na stronę http://koktajl.fakt.pl/Kolekcja-Teresy-Rosati-Her-Shine-2012-2013-,galeria,4095,1.html :)



Po rozkochaniu Was ( lub też zanudzeniu, no bo ile można o tych pokazach... ;D) w kolekcji Teresy Rosati nadszedł czas na lekkie ochłodzenie Waszych "modowych" emocji :) Ostatnia kolekcja Macieja Zienia spotkała się z wieloma słowami ostrej krytyki (głównie ze strony internautów, ale mniejsza o to). Przyznaję...kolekcja nie wprowadza niczego nowego do polskiego świata mody, nie cechuje się oryginalnością, czy też krzykliwością, ale szczerze mówiąc dla mnie nie jest najgorsza. Jest codzienna, tzn. taka, że w każdej chwili mogę zdjąć te ubrania z wieszaka ubrać bo pasują każdej kobiecie, każdego zwykłego dnia (zwłaszcza, że nie jestem uosobieniem ekstrawagancji). Tylko nie rozumiem skąd tyle krytyki ze strony Polek (typu, że projektantowi brak kreatywności żeby stworzyć coś oryginalnego) skoro ja na ulicach widuję panie ubrane najzwyczajniej jak tylko się da. Ja rozumiem, że nie każda kobieta jest fanatyczką mody, ale część deklaruje się, że jest - pytanie tylko gdzie te Panie są, bo ja ich nie widuję - a zaznaczę, że jestem z dużego miasta :) Podsumowując stwierdzam, że te ubrania w porównaniu do codziennych strojów Polek to czysta awangarda, a kolekcja (jak dla mnie) przyjemna dla oka :)


 (źródło: koktajl.fakt.pl)

 
W celu dalszej lektury i podziwiania kolekcji odsyłam na stronę: http://koktajl.fakt.pl/Kolekcja-Macieja-Zienia-jesien-zima-2012-13-,galeria,4058,2.html.